Premier Morawiecki wypowiedział się na temat legalizacji marihuany. Wypowiedział się negatywnie. Zaskoczeni…?
Nie będę komentował całości tej wypowiedzi, musiałbym powtórzyć komentarze już zamieszczone na co najmniej 2 portalach tematycznych. Oto linki (tam można także posłuchać oryginału):
– https://420polska.pl/morawiecki-o-legalizacji-marihuany-rekreacyjnej/
– https://www.weednews.pl/premier-mateusz-morawiecki-sprzeciwia-sie-legalizacji-marihuany-gdyz-nie-posiada-na-jej-temat-podstawowej-wiedzy/
Chciałbym jednak zwrócić uwagę na jeden wątek panapremierowej wypowiedzi, który został pominięty przez cytowanych wyżej komentatorów. Otóż p. Morawiecki, zapytany o nielegalność marihuany w kontekście legalności alkoholu powiedział:
(…) jest jednak różnica między alkoholem a narkotykami. (…) to, co nie jest zabronione, jest dozwolone. Jesteśmy społeczeństwem wolnym, jesteśmy społeczeństwem odpowiedzialnych ludzi i dlatego tego typu ograniczeń nie zamierzamy [wprowadzać].
Nie wiem, czy w czasie studiów na kilku uczelniach p. Morawiecki brał logikę, a jeśli tak, to jakie miał oceny. Przedstawiona wyżej wypowiedź każe sugerować, że albo nie brał, albo szło mu kiepsko. Bo cóż nam powiedział pan premier? Powiedział nam, że jeśli chodzi o marihuanę, to nie można jej zalegalizować, bo może powodować tragedie. (Co prawda nie bezpośrednio, a jedynie prowadząc niektórych użytkowników do zażywania twardych narkotyków – ale jednak). Natomiast wobec alkoholu, choć pan premier owszem, zgadza się, że powoduje on u rodaków mnóstwo szkód, otóż wobec alkoholu Polacy są ludźmi wolnymi i nie ma powodu im tej wolności ograniczać. Czyli: w przypadku alkoholu rodacy odpowiedzialni są i dlatego alkohol jest dostępny na każdym kroku, zaś w przypadku marihuany odpowiedzialni nie są i trzeba ich mocno trzymać za mordę. No i jeszcze to: „co nie jest zabronione, jest dozwolone„. Wniosek: alkohol nie jest zły, bo jest legalny, marihuana zła jest, bo jest nielegalna. Według mnie jest dokładnie na odwrót: nie że złe jest coś, co jest zakazane, lecz że zakazane powinno być coś, co jest złe. Ale co ja się tam znam, ja na studiach logiki nie brałem…
PS
Napisałem do pana Morawieckiego (kontakt@kprm.gov.pl) wiadomość. Nic osobistego, więc poniżej publikuję jej treść:
Szanowny Panie Premierze!
Wysłuchałem Pańskiej wypowiedzi na temat legalności marihuany (rozmowa na kanale Przygody Przedsiębiorców). Powiedział Pan m. in. „…musiałbym być długo przekonywany, żeby się zgodzić na coś takiego, ponieważ uważam, że miękkie narkotyki też są groźne. Widziałem statystyki z innych krajów, z Holandii, z Belgii, które pokazują, że jednak miękkie narkotyki też prowadzą do twardszych narkotyków„.
Cóż, nie wiem, jakie Pan statystyki widział, bo te, które znam ja, mówią coś zupełnie innego. Ale zostawmy statystyki, popatrzmy na sprawę inaczej: chyba zgodzi się Pan ze mną, że Holendrzy są społeczeństwem rozsądnym, pragmatycznym. Panująca w Holandii swoboda w podejściu do niewielkich ilości marihuany na własny użytek trwa od 1976 roku – ponad ćwierć wieku! W tym okresie wybory parlamentarne odbyły się tam ponad 10 razy i gdyby większość rozsądnego i pragmatycznego społeczeństwa stwierdziła, że takie tolerancyjne podejście się nie sprawdziło, już dawno któreś kolejne wybory wygrałaby partia mająca na swoich sztandarach hasła antymarihuanowe. (Myśli Pan, że wśród tylu różnych spraw kwestia marihuany nie jest dla ludzi istotna? Jest! Zalegalizowanie marihuany w Kanadzie było jedną z głównych obietnic wyborczych partii Justina Trudeau. Wybory te, jak Pan wie, Trudeau wygrał, a legalizacyjnej obietnicy dotrzymał).
Panie Premierze, nie wiem, czy Pańskie wypowiedzi „na nie” wynikają z Pańskich przekonań, czy może w grę wchodzą tu inne kwestie. Tak czy tak pozwalam sobie wyrazić opinię, że marihuana jako taka nie jest ani dobra, ani zła – kryterium oceny powinno stanowić porównanie społecznych skutków jej legalności i nielegalności. I powiem Panu (co może Pana zdziwi), że legalność marihuany wiąże się z szeregiem bardzo konkretnych, mierzalnych korzyści społecznych. Tak, korzyści. Opisałem je w książce „Legalizacja? – jestem za. Dlaczego legalność marihuany jest dla społeczeństwa lepsza niż prohibicja„. Chciał Pan być przekonywany? – bardzo proszę o sygnał, chętnie sprawię, by Panu wysłano egzemplarz tej książki. Znajduje się w niej szereg oficjalnych danych statystycznych pochodzących z Holandii i Kanady, ale nie tylko, bo liberalne podejście do marihuany mają w swoich systemach prawnych także np. Urugwajczycy i mieszkańcy kilkunastu stanów USA.
Z poważaniem
Bogdan Jot
Tak sobie napisałem, ale mocno podejrzewam, że odpowiedź będzie dokładnie taka, jaką otrzymałem od 2 posłów, do których się kiedyś zwróciłem. O, tego i tego. „Dokładnie taka” – czyli żadna.