Straszymy? Straszymy.

Rzecz będzie o wydaniu specjalnym (nr 3, maj-lipiec 2015) magazynu „Świat Wiedzy”. Tam na stronie 36 zaczyna się artykuł pt. „Narkotykowa mapa mózgu”. O marihuanie oczywiście także jest.

„Świat wiedzy” to typowy produkt medialny XXI wieku: ilość tekstu nienachalna, za to dużo kolorowych obrazków. Umysłu czytelnika zbytnio to nie przeciąża. No, ale magazyny z samymi obrazkami i infografikami to jeszcze przyszłość, trochę tekstu do analizy mam.

Już pierwszy akapit interesującego mnie tu fragmentu pokazuje, że wiedza autora o marihuanie jest pobieżna. Popatrzmy: Robert właśnie sobie zapalił.

Substancja czynna pochodzi z jointa i podszywa się pod naturalny neuroprzekaźnik anandamid (?) Tymczasem „prawdziwy”, wytwarzany wewnątrz organizmu anandamid pozostaje w synapsach.

Otóż nie, anandamid nie „pozostaje w synapsach”, bo ? w odróżnieniu od innych neuroprzekaźników ? endokannabinoidy nie są produkowane na zapas i magazynowane, mózg za każdym razem produkuje anandamid w czasie, miejscu i ilościach, jakich wymaga dana sytuacja. Wiem, że jest to szczegół, ale skoro ktoś publicznie się wypowiada, to jednak powinien mieć orientację.

Czytamy dalej:

Osiemnastolatek zaczyna odczuwać efekty działania narkotyku.Jego nogi drętwieją, podłoga się ugina, pojawia się silny głód. Właściwie takie objawy powinny budzić strach, ale zaburzenia postrzegania zostają przytłumione błogim uczuciem szczęścia.

Rzeczywiście, ja gdy poczuję się bardzo głodny, od razu mam atak paniki. Także gdy mi nogi drętwieją (zwykle ma to miejsce w superwygodnym przedziale superszybkiego polskiego pociągu). A co do uginania się podłogi, to wniosek jest prosty: będąc na haju nigdy nie zgłaszajmy reklamacji firmie budowlanej, która właśnie w ramach remontu położyła nam panele.

Czy wszyscy zostali już należycie postraszeni? Nie? To straszymy dalej:

Wyniki długookresowych badań przeprowadzonych przez ekspertów z Uniwersytetu w Melbourne nie pozostawiają żadnych złudzeń: THC powoduje kurczenie się pewnych obszarów mózgu. U amatorów „trawki” ciało migdałowate, w którym przetwarzane są emocje, było przeciętnie o 7 procent mniejsze niż u osób niepalących marihuany. Natomiast różnice w wielkości odpowiedzialnego przede wszystkim za zapamiętywanie hipokampu wyniosły aż 12 procent.

No tak, dramat. Dramat na 15 aktorów, bo właśnie tylu palaczy marychy brało udział w opisanym badaniu. Plus 16 statystów, czyli grupa kontrolna złożona z osób marychy niepalących (wyniki badania opublikowano tutaj). Troszkę ich mało jak na stwierdzenie straszącego w „Świecie Wiedzy” autora o niepozostawianiu żadnych złudzeń. Są tego świadomi sami naukowcy, którzy we wnioskach z badania ograniczają się do zasygnalizowania potrzeby „przeprowadzenia solidnych badań, które wyjaśniłyby, jakie skutki przynosi w długim okresie długotrwałe używanie marihuany”. No, ale ostrożność naukowców jest mdła, a straszenie wręcz przeciwnie, wywołuje emocje. Zapewne ważniejsze w tym wypadku niż jakaś tam rzetelność.

Dla utrwalenia przez czytelnika materiału, autor artykułu pisze na koniec:

Zaburzenia pamięci i rozchwianie emocjonalne to niemal gwarantowana cena, jaką trzeba zapłacić za kilka chwil euforii.

Nie wiem, kto napisał ten tekst, artykuły w tym wydaniu specjalnym nie są podpisane. Ale wiem, kto był konsultantem naukowym: Grażyna Jankiewicz, specjalista terapii uzależnień. Jakieś pytania?

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.