W opolskim dodatku internetowej Wyborczej ukazał się właśnie artykuł oparty na rozmowie z tamtejszym farmaceutą, pokazujący, jak sprzedaż medycznej marihuany wygląda z tamtej strony aptecznej lady. Tekst ciekawy, można by go polecić bez komentarza, ale? jeden fragment wypowiedzi o komentarz aż krzyczy. Oto on:
pacjenci konsumujący marihuanę w pierwszym okresie leczenia, który może trwać nawet kilka miesięcy, nie mają jeszcze wykształconej tolerancji i odczuwają wszystkie psychoaktywne skutki jej stosowania. Dopiero po pewnym czasie pacjenci stosujący tę substancję mogą normalnie funkcjonować i wykonywać takie czynności jak robienie zakupów czy załatwienie spraw urzędowych.
No tak, przez kilka miesięcy pacjenci otumanieni marihuaną (co z tego, że medyczną) będą chodzić jak zombi, niezdolni nawet do zrobienia zakupów, o skomplikowanych (w Polsce szczególnie) sprawach urzędowych nie wspominając. W końcowej części wypowiedzi pana farmaceuty czytamy:
W najbliższym czasie będziemy jeszcze szkoleni, aby jeszcze lepiej poznać tę roślinę i jej zastosowanie.
Oj tak, całkowicie się zgadzam: jak widać, takie szkolenia są bardzo potrzebne.