W środowisku konopnym zawrzało. Sprawcą wrzenia jest Teone, który napisał artykuł o… jak by to delikatnie nazwać… o pewnych wątpliwościach dotyczących wykorzystania przez firmę LiRoyal funduszy pozyskanych w drodze crowdfundingu. Temat interesujący zwłaszcza dla osób, które w projekt Liroya & Co. zainwestowały kilka, kilkanaście, albo nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Czy ich inwestycja już całkowicie przepadła? Nie wiem, sprawy chyba jeszcze się kotłują, ale… w tej chwili nie wygląda to dobrze.
Niestety, to nie jest jedyny powód do zmartwień dla ludzi, którzy „zainwestowali w konopie”. Freedom Farms to inna firma zasilona pieniędzmi z crowdfundingu. Jej twarzą jest Przemek Zawadzki, bardzo aktywny działacz ruchu promarihuanowego. A właściwie twarzą nie „jest” lecz „był”, bo firma ta (z o wiele mniejszym hałasem) dokonała już żywota. Hałasu było mniej i o sprawie pewnie do dziś bym nie wiedział, gdyby nie to, że chciałem coś sprawdzić na stronie www.freedomfarms.pl. A tu niespodzianka: „Ta witryna jest nieosiągalna”. Nie chwilowo – to może się zdarzyć każdemu serwerowi. Jest nieosiągalna permanentnie. Zacząłem zagłębiać się w temat i znalazłem bardzo niewiele śladów. Konkretnie: dwa ślady, a raczej dwie połówki śladu. Pierwsze pół śladu to była Jutubowa wypowiedź Mopsa, że Przemek „wziął porażkę na klatę”. Ponoć „poinformował o tym wszystkich” – ja tej informacji nigdzie znaleźć nie mogę, widocznie nie należę do grupy „wszyscy”. Moja skierowana do Mopsa (przez messengera FB) prośba o szczegóły pozostała bez reakcji. Drugie pół śladu to informacja, że na początku 2024 P. Zawadzki złożył rezygnację z funkcji Prezesa Zarządu oraz w ogóle wycofał się z członkostwa w Zarządzie (https://wyszukiwarka-msig.ms.gov.pl/api/Monitor/Download?id=16281805&fileId=false, str. 18). Czyżby ta rezygnacja była owym „wzięciem na klatę”…? (Na marginesie: jak wiadomo, w Polsce młyny sprawiedliwości mielą powoli, więc wcale nie dziwi mnie, że w KRS spółka wciąż istnieje, a P. Zawadzki wciąż figuruje jako jej prezes).
Zarówno LiRoyal, jak i Freedom Farms komunikację z inwestorami mają w… no, w głębokim poważaniu, nie uznały za stosowne informować ich o swych problemach. Inaczej wygląda to w przypadku trzeciej firmy, o której chcę napisać: Healthcann S. A. też zbankrutowała, ale przynajmniej o fakcie tym inwestorów poinformowała e-mailem. Dzięki temu wiemy, że „Zarząd oraz założyciele Spółki przez cały czas podejmowali intensywne działania mające na celu przezwyciężenie napotkanych trudności” – i że nie udało się. Czy zainwestowane pieniądze są przez to „mniej stracone”? Oczywiście nie, ale tu przynajmniej zubożali inwestorzy dowiedzieli się o swojej stracie ze źródła, które takiej informacji udzielić było zobowiązane. Strata taka sama, ale jednak okoliczności jakby bardziej… eleganckie? cywilizowane? A „Healthcann S. A.” to nazwa już historyczna, bo teraz ta wrocławska spółka nazywa się „Healthcann S. A. w upadłości”…
Żeby nie było tak smutno, na koniec wspomnę o firmie, która -jak się wydaje, tfu, tfu, odpukać- problemów takich nie ma. Kombinat Konopny też pozyskiwał środki na działalność w crowdfundingu. W roku 2020 pobił pewien polski rekord: na maksymalną kwotę (równowartość 1 mln euro, wówczas ok. 4,2 mln złotych) chętni zrzucili się w ok. 40 minut. Potem była jeszcze jedna emisja i rekord został jeszcze bardziej wyśrubowany (w 2021 4,5 mln zł w 7 minut), a potem jeszcze jedna – tym razem bez rekordu, ale z kolejnym finansowym sukcesem (4,5 mln zł). Z docierających do mnie wiadomości wynika, że firma się rozwija, co i rusz wprowadza na rynek nowe produkty (zainteresowanych zachęcam do wizyty w ich sklepie), ma też plany wejścia na giełdę – początkowo na NewConnect, a potem… only sky is the limit…
Wnioski? Jak się okazuje (zapewne ku zdziwieniu wielu osób) sam fakt działania w branży konopnej nie jest jeszcze gwarancją sukcesu. Jak w każdej innej branży potrzeba tu dobrego pomysłu i dobrej jego realizacji, a i odrobina szczęścia też jest mile widziana. Czy w przypadku firm, którym się nie udało, crowdfundingowa forma pozyskania środków miała jakieś znaczenie? Nie wiem, mało się znam na tych sprawach, ale chyba niekoniecznie, w końcu biznesy oparte na innych formach finansowania (np. giełda) też często upadają… Wspomniane tutaj 3 projekty tej odrobiny szczęścia nie miały. A na pewno nie mieli go ci, którzy w projekty te zainwestowali…
PS
Napisałem tu tylko o kilku firmach sięgających po fundusze crowdfundingowe – tych, które z pewnego powodu interesowały mnie bardziej. Ale wiem, że były też inne. Na przykład CanPoland, która do uzyskania maksymalnej kwoty (4,4 mln zł w 2021) potrzebowała raptem 11 minut. (Aktualna nazwa firmy to „Canpoland farms and labs S. A. w likwidacji”…). Czy Cannabis Vera sp. z o.o. (1,75 mln zł w 2021) – wciąż działa i wydaje się, że jest w niezłej kondycji. Czy Alba Konopie, której oficjalna nazwa brzmi dziś „Alba Konopie S. A. w likwidacji”… Do inwestorów crowdfundingowych miała też zwrócić się spółka Konopie.pl – pod adresem www.Konopie.pl jest nawet odnośnik do strony poświęconej zbiórce, ale minęło kilka lat i nic się nie ruszyło.