Od pewnego czasu obserwuję, jak coraz szerszą ławą wylewa się na nas wiedza o konopiach i marihuanie. Z internetu, z prasy i czasopism, z małego ekranu. To dobrze, bo jest to wiedza, która powinna być powszechna. Niestety, często odbywa się to na zasadzie „Śpiewać każdy może„. Słuchając mnożących się specjalistów można dowiedzieć się ciekawych rzeczy.
Na przykład tego, jaki jest główny składnik marihuany.
Albo tego, dzięki jakiemu układowi marihuana na nas działa.
Neospecjaliści od marihuany wnoszą swój twórczy wkład nie tylko do wiedzy konopnej. Przykład: niejeden neurolog będzie wdzięczny za nieznaną mu dotąd informację, że receptory to to samo, co neuroprzekaźniki.
Zwykle ta nowa wiedza jest raczej nieszkodliwa, co najwyżej kształcą się zastępy internetowych dyskutantów, gotowych stawać w szranki do dyskusji z osobami czerpiącymi swoje wiadomości z innych źródeł. Niestety, czasem może się okazać, że nowa wiedza ma realny (niekoniecznie korzystny) wpływ na nasze życie. Ot, choćby na życie kogoś, kto beztrosko sobie chluśnie niepsychoaktywnego oleju z konopi.
Na koniec akcent pozytywny: pocieszające jest to, że neowiedza jest wszechobecna, dotyczy praktycznie wszystkich dziedzin, więc ludzie z coraz większą ostrożnością i sceptycyzmem podchodzą do tego, co czytają i oglądają.
Bo podchodzą, prawda??
Też zaobserwowałem wiele kontrowersyjnych wpisów niekiedy nawet stwierdzeń, że konopie siewne to nie marihuana medyczna tylko narkotyk z konopi indyjskich.To nic innego jak tylko brak wiedzy! Większość osób nie podchodzi do tego tematu z uwagą, opiera się tylko na tym co usłyszy katem ucha, albo z grubsza przeczyta w sieci. Nie posiadając zielonego pojęcia aby wypowiadać się na dany temat, na własny sposób interpretuje własne przemyślenia 😉