Pod poprzednim wpisem znalazł się komentarz Konrada Rycerza, Prezesa Zarządu Cannabis House. Odsyła on mnie i Czytelników bloga do swojego oświadczenia w sprawie mojego wpisu. Oto moja odpowiedź na odpowiedź:
Mój wpis blogowy nie jest „humorystycznym komentarzem na użytek bloga”. Mój wpis jest bardzo poważną próbą zweryfikowania prawdziwości tego, co osoby funkcyjne Stowarzyszenia Cannabis House mówią swoim już zapisanym oraz potencjalnym członkom.
Sprawa jest wyjątkowo prosta: rzecznik Stowarzyszenia oświadcza: „mamy zgodę GIF”. GIF oświadcza: „nikomu takiej zgody nie wydaliśmy”. Ktoś mija się z prawdą i, powiem szczerze, z tej dwójki bardziej wierzę GIF-owi.
Nie wiem, co p. Rycerz widzi sprytnego w moim pytaniu skierowanym do GIF-u: rzecznik CH mówi, że stowarzyszenie dostało zgodę, ja proszę GIF o potwierdzenie, czy taką zgodę wydał. Cała filozofia.
Skomplikowane wyjaśnienia prezesa Rycerza dotyczące tego, jak przepisy regulują wydawanie zezwoleń, powinny zostać skierowane nie do mnie, lecz do rzecznika Stowarzyszenia. Ja mam prawo się na tym nie znać, rzecznik znać się ma obowiązek. Mamy tu do czynienia z dwiema możliwościami: albo rzecznik się w tych sprawach orientuje i celowo wprowadza ludzi w błąd (mogę się domyślać, dlaczego mógłby chcieć to robić), albo się nie orientuje i wtedy nie jest to rzecznik, lecz niedorzecznik. Ale cóż, jakość rzecznika CH to nie jest mój problem.
(Jest jeszcze jedna możliwość: że to dziennikarz przekręcił słowa rzecznika. Ale? Od opublikowania artykułu minęły dwa miesiące, było dosyć czasu na poprawienie tekstu ? żaden problem, przynajmniej w wydaniu on-line. W komentarzach pod artykułem też nie widzę sprostowania rzecznika, że w jego usta włożono coś, czego nie powiedział. Zakładam więc, że tak powiedział.)