O medycznej marihuanie w telewizorze

Stacja Polsat News pokazała kolejny program z cyklu „TAK CZY NIE”, a w nim rozmowę prof. Mariusza Jędrzejki z Andrzejem Dołeckim. (Program jest do obejrzenia w Sieci.) Nie będę analizował rozmowy, jedyna krótka refleksja na jej temat jest taka, że podnoszący konieczność uściślania pojęć i odpowiedniego używania nazewnictwa p. Jędrzejko sam wydaje się w tym coraz bardziej zagubiony i co i rusz daje tego dowody. Na ochotnika się zgłosił do pisania „białej księgi o marihuanie”, ja jednak uważam, że ochotnicy nie zawsze są najlepszymi kandydatami. Ale ten wpis będzie nie o samej rozmowie, lecz o wprowadzeniu do niej. W tym krótkim, trwającym nieco ponad dwie minuty materiale są aż trzy duże niezręczności.

1. Marek Bachański nie jest profesorem, jest lekarzem medycyny. Dwukrotne przedstawienie go jako profesora mogło wynikać z dobrego serca dziennikarki („fajny chłop ten Bachański, co mnie to kosztuje, dodam mu”). Problem polega na tym, że, jak wiemy, praca dr. Bachańskiego przysporzyła mu grono nieżyczliwych mu ludzi, którzy teraz dobre serce dziennikarki mogą wykorzystać przeciw niemu („Widzieliście?, w telewizji przedstawił się jako profesor. Dwa razy!”).

2. Zestawienie w wyemitowanym materiale działań posła Jakiego z projektem Cannabis House jest zupełnie nieuzasadnione. Te dwie rzeczy nie mają ze sobą nic wspólnego, a materiał sugeruje, że Jaki chce walczyć m. in. o ten właśnie projekt.

3. Opowiadanie o zamierzeniach Cannabis House i jednoczesne pokazywanie uśmiechniętej dziewczyny wychodzącej z lokalu z tajemniczą torebką jednoznacznie sugeruje, że projekt badania na 10 tysiącach ludzi już ruszył, a w torebce znajduje się otrzymana w celach badawczych marihuana. To duże przekłamanie, bo projekt wciąż jest w fazie wstępnej (rejestracja chętnych), a do tego, żeby naprawdę wystartował, będzie niezbędne uzyskanie stosownych zezwoleń. Zezwoleń, które, moim zdaniem, uzyskać będzie bardzo trudno. Bo proszę pomyśleć: w Centrum Zdrowia Dziecka leczono marihuaną raptem kilkoro dzieci, a i to dla szeroko rozumianej władzy okazało się nie do przełknięcia i (z tego, co wiem) dzieci leczone już nie są. Jak w takim razie można oczekiwać, że nagle władza zmieni front i zechce poznać wpływ marihuany na 10 tysięcy osób?

I jeszcze Wyjaśnienie 1: nie miałbym nic przeciwko temu, żeby projekt Cannabis House ruszył, ale w obecnej sytuacji po prostu nie wydaje mi się to możliwe; oraz Wyjaśnienie 2: dziewczyna miała w torebce kosmetyki produkowane z konopi.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.