Tańcowały dwa Rafały

… i już mieli kończyć, gdy w samej końcówce rozmowy pojawił się temat, który dla obu rozmówców jest – jak się domyślam – dość obcy. Zeszło mianowicie na temat marychułany…

Najpierw Rafał dwojga nazwisk stwierdził, że w Czechach marychułana jest legalna. Otóż nie, nie jest. Podobnie jak u nas jest ona tam nielegalna, choć, biorąc pod uwagę podejście tamtejszych organów ścigania, jest nielegalna zdecydowanie mniej niż w Polsce.

Potem wypowiedział się Rafał dwojga imion. (Jego wypowiedzi były już wcześniej przedmiotem moich kąśliwych uwag – w Postscriptum tego wpisu oraz tu). Stwierdził on, że „monopol na tę [= medyczną w Polsce] marihuanę ma jakaś firma izraelska”. Cóż, gdzieś dzwonią, ale nie bardzo wiadomo, w której synagodze. Na tym dzwonieniu Rafał dwojga imion oparł tezę, że Izraelczycy będą nas doić i powiązał kwestię medycznej marihuany (przepraszam: tak zwanej medycznej marihuany) z ustawą 447. W jednej wypowiedzi mamy dwa duże byki, taką swoistą promocję: zapłać za jeden, weź dwa. Po pierwsze, polska ustawa o medycznej marihuanie (która de facto jest nowelizacją starej wysłużonej Ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii) nie ustanawia monopolu na dostawy z żadnego kraju: mogą być z Izraela, ale mogą skądkolwiek indziej, choćby z Gabonu, Kazachstanu czy Belize – nowelizacja wymienia z nazwiska tylko jeden kraj: Polskę, z której dostawy są zakazane. Po drugie, w momencie uchwalania nowelizacji Uopn eksport marihuany z Izraela nie był możliwy – ani do Polin, ani do żadnego innego kraju: akurat trwały tam wewnętrzne walki grup interesów i prawo izraelskie na eksport marihuany nie zezwalało. Pierwsza (tak zwana) medyczna marihuana, jaka pojawiła się w polskich aptekach, była kanadyjska. Niedawno do aptek skierował swój produkt drugi dostawca – też kanadyjski. A w Izraelu prawo zmieniło się parę miesięcy temu, eksport jest już możliwy, ale zanim zainteresowani eksporterzy przepchną stosowne papiery przez nadwiślański Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych, w Jordanie upłynie jeszcze sporo wody. A zatem, panie Rafale dwojga imion: skucha. Znowu.

Ale… żeby nie było tak smętnie, jest w wypowiedzi RAZ-a ciekawy wątek: w odniesieniu do legalizacji marihuany mówi on: „…niech narkotyki będą legalne, tylko trzeba wprowadzić kartę narkomana, po prostu”. Co prawda w jego ustach (przynajmniej ja to tak odbieram) „karta narkomana” ma wydźwięk despektywny, ale pomijając ten szczegół, panarafałowy postulat jest właściwie zbieżny z tym, co proponuję w mojej niedawno wydanej książce na temat legalności. Zapraszam do lektury (tam ↗ jest link do książki).

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.